Mowa oczywiście o starciu Roberta Burneiki z Dawidem Ozdobą która odbyłą się 27 kwietnia. Wszyscy którzy oglądali tą galę z pewnością podzielają moje zażenowanie. Bo choć nie można było oczekiwać arcy dobrej walki w wykonaniu kulturysty ograniczonego przez muskulaturę do tego stopnia, że nie potrafi umyć zębów zwyczajną szczoteczką z striptizerem o połowę lżejszym od oponenta, nie mającym doświadczenia w walkach, to starcie rozczarowało wszystkich. Walka Dawida z Goliatem skończyła się dyskwalifikacją tego skromniej zbudowanego za unikanie walki. Bieganie w kółko to jak się okazuje dobra taktyka tylko na krótką metę, spełnił się najmniej widowiskowy scenariusz. Jeden człowiek zgarnął więcej kartek niż w niejednym meczu ligi mistrzów- bo aż dwie żółte i czerwoną. Publiczność nie kryła nerwów gwiżdząc i krzycząc i trudno im się dziwić w końcu chcieli chleba i igrzysk, dostali mierny cyrk. To dobitny przykład na to, jak komercja zmienia oblicze sportu. Nie dziwi wcale fakt, że konfrontacja tych dwóch panów przyciągnie publikę zarówno w spodku jak i przed tv. Dziwnym zjawiskiem społecznym jest chęć oglądania znanych amatorów a nie mniej znanych profesjonalistów, choć ci również ostatnimi czasy nie narzekają na rozpoznawalność. Można pominąć doświadczenie w ringu, jednak brakło też rzetelnego przygotowania z obu stron. Obydwoje przyznali, że nie trenowali wcale przed walką.Wg mnie to brak szacunku dla odbiorców i skandal. Pewnie najchętnie nie bili by się tylko weszli na ring, podali ręce i zabrali gażę. Cieżko mi się pogodzić z upadkiem zasad i honoru na rzecz interesów i rozgłosu w mediach. Cóż takie rzeczy to nie tylko w Polsce, przykładów możnaby mnożyć, tylko co to zmieni? Ludzie będą nadal pod wrażeniem celebrytów stających w szranki z groźnymi przeciwnikami, tańcu lub innych wyzwaniach gdzie łatwo o kompromitację. Widocznie lubimy widzieć znanych i lubianych w innej konwencji niż ta do której przywykliśmy. Sam hardkorowy koksu zdobył sympatię internautów opowiadając łamanym polskim jak mieć dobre rezultaty na siłowni i słynnymi tekstami o stejkach. Wkońcu kto nie chciałby zobaczyć go w klatce, usiłującego roszarpać rywala. Striptizer to zupełnie inna postać, znany z pudelków i z tego, że jest znany. Portale plotkarskie donoszą, że jest byłym kochankiem Herbuś, ale kogo to obchodzi. Sympatycy mma chcą efektownych nokautów, krwi, wyrównanej walki a nie metrosexualnego przystojniaka który chce się wypromować, z czym do ludzi? Mam tylko nadzieję, że w tym sporcie nie będzie więcej tandetnych "ozdób" a ludzi przyciągnie poziom, nie sensacja.
środa, 1 maja 2013
Czego się nie robi dla pieniędzy, o potyczce Ozdoba vs Hardcorowy koksu
Taak, potyczka to właściwe słowo podobnie jak szopka, błazenada, tania sensacja, wiejska szamotanina.
Mowa oczywiście o starciu Roberta Burneiki z Dawidem Ozdobą która odbyłą się 27 kwietnia. Wszyscy którzy oglądali tą galę z pewnością podzielają moje zażenowanie. Bo choć nie można było oczekiwać arcy dobrej walki w wykonaniu kulturysty ograniczonego przez muskulaturę do tego stopnia, że nie potrafi umyć zębów zwyczajną szczoteczką z striptizerem o połowę lżejszym od oponenta, nie mającym doświadczenia w walkach, to starcie rozczarowało wszystkich. Walka Dawida z Goliatem skończyła się dyskwalifikacją tego skromniej zbudowanego za unikanie walki. Bieganie w kółko to jak się okazuje dobra taktyka tylko na krótką metę, spełnił się najmniej widowiskowy scenariusz. Jeden człowiek zgarnął więcej kartek niż w niejednym meczu ligi mistrzów- bo aż dwie żółte i czerwoną. Publiczność nie kryła nerwów gwiżdząc i krzycząc i trudno im się dziwić w końcu chcieli chleba i igrzysk, dostali mierny cyrk. To dobitny przykład na to, jak komercja zmienia oblicze sportu. Nie dziwi wcale fakt, że konfrontacja tych dwóch panów przyciągnie publikę zarówno w spodku jak i przed tv. Dziwnym zjawiskiem społecznym jest chęć oglądania znanych amatorów a nie mniej znanych profesjonalistów, choć ci również ostatnimi czasy nie narzekają na rozpoznawalność. Można pominąć doświadczenie w ringu, jednak brakło też rzetelnego przygotowania z obu stron. Obydwoje przyznali, że nie trenowali wcale przed walką.Wg mnie to brak szacunku dla odbiorców i skandal. Pewnie najchętnie nie bili by się tylko weszli na ring, podali ręce i zabrali gażę. Cieżko mi się pogodzić z upadkiem zasad i honoru na rzecz interesów i rozgłosu w mediach. Cóż takie rzeczy to nie tylko w Polsce, przykładów możnaby mnożyć, tylko co to zmieni? Ludzie będą nadal pod wrażeniem celebrytów stających w szranki z groźnymi przeciwnikami, tańcu lub innych wyzwaniach gdzie łatwo o kompromitację. Widocznie lubimy widzieć znanych i lubianych w innej konwencji niż ta do której przywykliśmy. Sam hardkorowy koksu zdobył sympatię internautów opowiadając łamanym polskim jak mieć dobre rezultaty na siłowni i słynnymi tekstami o stejkach. Wkońcu kto nie chciałby zobaczyć go w klatce, usiłującego roszarpać rywala. Striptizer to zupełnie inna postać, znany z pudelków i z tego, że jest znany. Portale plotkarskie donoszą, że jest byłym kochankiem Herbuś, ale kogo to obchodzi. Sympatycy mma chcą efektownych nokautów, krwi, wyrównanej walki a nie metrosexualnego przystojniaka który chce się wypromować, z czym do ludzi? Mam tylko nadzieję, że w tym sporcie nie będzie więcej tandetnych "ozdób" a ludzi przyciągnie poziom, nie sensacja.
Mowa oczywiście o starciu Roberta Burneiki z Dawidem Ozdobą która odbyłą się 27 kwietnia. Wszyscy którzy oglądali tą galę z pewnością podzielają moje zażenowanie. Bo choć nie można było oczekiwać arcy dobrej walki w wykonaniu kulturysty ograniczonego przez muskulaturę do tego stopnia, że nie potrafi umyć zębów zwyczajną szczoteczką z striptizerem o połowę lżejszym od oponenta, nie mającym doświadczenia w walkach, to starcie rozczarowało wszystkich. Walka Dawida z Goliatem skończyła się dyskwalifikacją tego skromniej zbudowanego za unikanie walki. Bieganie w kółko to jak się okazuje dobra taktyka tylko na krótką metę, spełnił się najmniej widowiskowy scenariusz. Jeden człowiek zgarnął więcej kartek niż w niejednym meczu ligi mistrzów- bo aż dwie żółte i czerwoną. Publiczność nie kryła nerwów gwiżdząc i krzycząc i trudno im się dziwić w końcu chcieli chleba i igrzysk, dostali mierny cyrk. To dobitny przykład na to, jak komercja zmienia oblicze sportu. Nie dziwi wcale fakt, że konfrontacja tych dwóch panów przyciągnie publikę zarówno w spodku jak i przed tv. Dziwnym zjawiskiem społecznym jest chęć oglądania znanych amatorów a nie mniej znanych profesjonalistów, choć ci również ostatnimi czasy nie narzekają na rozpoznawalność. Można pominąć doświadczenie w ringu, jednak brakło też rzetelnego przygotowania z obu stron. Obydwoje przyznali, że nie trenowali wcale przed walką.Wg mnie to brak szacunku dla odbiorców i skandal. Pewnie najchętnie nie bili by się tylko weszli na ring, podali ręce i zabrali gażę. Cieżko mi się pogodzić z upadkiem zasad i honoru na rzecz interesów i rozgłosu w mediach. Cóż takie rzeczy to nie tylko w Polsce, przykładów możnaby mnożyć, tylko co to zmieni? Ludzie będą nadal pod wrażeniem celebrytów stających w szranki z groźnymi przeciwnikami, tańcu lub innych wyzwaniach gdzie łatwo o kompromitację. Widocznie lubimy widzieć znanych i lubianych w innej konwencji niż ta do której przywykliśmy. Sam hardkorowy koksu zdobył sympatię internautów opowiadając łamanym polskim jak mieć dobre rezultaty na siłowni i słynnymi tekstami o stejkach. Wkońcu kto nie chciałby zobaczyć go w klatce, usiłującego roszarpać rywala. Striptizer to zupełnie inna postać, znany z pudelków i z tego, że jest znany. Portale plotkarskie donoszą, że jest byłym kochankiem Herbuś, ale kogo to obchodzi. Sympatycy mma chcą efektownych nokautów, krwi, wyrównanej walki a nie metrosexualnego przystojniaka który chce się wypromować, z czym do ludzi? Mam tylko nadzieję, że w tym sporcie nie będzie więcej tandetnych "ozdób" a ludzi przyciągnie poziom, nie sensacja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz