czwartek, 30 maja 2013

Czarne Volley zwycięzcą "Siatkarskiej Majówki". Rozmowa z Adrianem Złotkowskim.


1 maja w amatorskim turnieju siatkówki organizowanym przez IKS Jelenia Góra, z 8 zespołów biorących udział najlepszym okazała się ekipa mojego rozmówcy. Czarne Volley rozprawiło się, nie dając szans oponentom. I choć, ranga turnieju nie była duża należą się gratulacje, z pewnością dali  z siebie wszystko.
Skład zwycięskiego teamu ze zdjęcia: Piotr Giera, Marek Urbańczyk, Dominika Jaworska, Arkadiusz Szafrański, Michał Pinkowicz, Łukasz Dąbrowski, Sebastian Pucek oraz wyżej wymieniony zawodnik. Szkoda, że nie byłem świadkiem ich zmagań, najbardziej fascynują mnie poczynania najładniejszej części "Czarnych". Ale dość moich rozważań, po raz pierwszy na blogu upublicznie wywiad, bo sądzę, że macie już powyżej uszu moich wypocin. Z "kolegą z ławy" udało mi się pokonwersować na środowych zajęciach, na których poruszyłem tematy nie tylko sportowe, ale i związane z jego przyszłym życiem. Zapraszam do lektury:

Legenda: Z- Złotkowski, S- Stanek(eSTeeN)

S: Dzień dobry!
Z: Witam!
S: Mogę prosić o wywiad?
Z: Oczywiście (śmiech)
S: Wiem, że Twoją pasją jest siatkówka. Jakie masz aspiracje związane z tym sportem?
Z: Gram amatorsko. Jeżeli chodzi moją przyszłość z tym sportem, raczej nadal będę grał dla przyjemności.
S: Wobec tego jaki jest Twój ulubiony siatkarz na którym się wzorujesz?
Z: Bartosz Kurek. Podoba mi się jego styl gry, oraz to, że jest filarem reprezentacji.
S: Jakie jest Twoje największe największe osiągnięcie siatkarskie?
Z: Na początu maja wygrałem turniej siatkarska majówka. Były to amatorskie zawody organizowane przez
IKS Jelenia Góra.
S: Z jaki zespołem wygrałeś?
Z: Czarne Volley.
S: Gratulacje!
Z: Dziękuje.
S: Jestem również ciekaw jaką przyszłość wiążesz z dziennikarstwem?
Z: Moim celem jest zostać dziennikarzem sportowym, ale te plany są dość odległe.
S: Rozumiem. A czy nigdy nie myślałeś o studiowaniu na wfie? Co byłoby również adekwatne do zainteresowań.
Z: Taka myśl przeszła mi przez głowę, nie wątpię, że poradziłbym sobie na tym kierunku.
S: Czy wobec tego jest to Twój plan B?
Z: Wf raczej nie, jednak zastanawiam się nad fizjoterapią.
S: Bardzo amibitne plany wobec tego życzę spełnienia marzeń. Dziękuje za wywiad.

wtorek, 28 maja 2013

Od kamery internetowej do obiektywu "Pytania na Śniadanie"- Adbuster.


Każda młoda osoba serfująca po sieci częściej niż raz w tygodniu z pewnością zna tą postać. Swoją skrupulatnością w badaniu rzetelności produktów podbił serca jutuberów i nie tylko.
To żywy przykład na to, jak ważna w osiąganiu sukcesu jest konsekwencja i kreatywność. Ale to nie tylko chęć bycia rozpoznawalnym czy zarabiania na yt, w filmach widać chęć dzielenia się pasją. Z pewnością zasłuzył na własny program telewizyjny, nie tylko epizod w tvp 2 i tego mu serdecznie życzę.
Warto pomyśleć jak potężnym medium stał się internet, który dał mu rozgłos niemal tożsamy ze sławą telewizyjną. Skupia uwagę, ale innego audytorium. Wybierają go ludzie szukający czegoś innego niż oklepana ramówka telewizyjna, liczący na powiew świeżości ze strony nowych twarzy. Często nie przeliczają się, ale z nowymi twarzami różnie bywa. Filmy które zdobywają popularność to często odcinkni zdobywających odsłony videoblogerów, którzy już zasłynęli. Takim kimś jest właśnie Adbuster.
Chyba nie istnieje produkt którego nie skonfrontował. Nawet wczorajszego dnia został dodany film, jeden z masy jaka jest dostępna na jego koncie pod powyższym linkiem.

Testom wciąż nie ma końca. Najbardziej aktualny film to sprawdzenie systemu rozpoznawania mowy z Androida w nieco nietypowy sposób, a mianowicie przystawienie telefonu do głośnika i rejestrowanie na ekranie puszczanych treści. Okazało się, że system wypada dobrze tylko, jeśli artykulacja jest właściwa klikać. To jednak mało odkrywcze, jeśli obejrzymy pozostałe filmy gdzie brane są pod lupę produkty codziennego użytku. Eskperymenty mają często nieoczekiwany skutek co skłania do obejrzenia z jeszcze większą ciekawością. Widać progres w odcinkach, co nie dziwi zważywszy na ich liczebność, jednak montaż filmu to  kolejna rzecz obok skrupulatnych badań, godna odnotowania. Jestem fanem czołówki w której tle słuchać przeróbkę znanego starszym dzieciakom filmu "Ghost Busters". To strzał w dziesiątkę! Adbuster brzmi równie dobrze co ghost busters. Jedynie co drażni w jego filmach to zbyt dosłowne podejście do kwestii reklam, do których należy mieć dystans. Propagowane teksty często wypowiadane są z przymrużeniem oka, odbieranie ich dosłownie to często z założenie bezsens...

Z pewnością sławy doda mu występ w "Pytaniu na śniadanie". Występ podobał mi się, było to coś interesującego w skali mętnych dialogów publicznej dwójki. Żywiołowe testy z zaangażowaniem prowadzących to z pewnością udany występ. Udana promocja to kolejny krok w jego karierze,               chociaż czegóż chcieć więcej niż zarabiania na własnej pasji. Marek Hofman, bo tak ma na imię, z pewnością nie może narzekać na brak zainteresowania płci przeciwnej. Nie każdy rodzi się modelem, ale komu jak komu, ale jemu prezencji nie można odmówić. To tylko plus i zazdrość panów, którzy po wzdychaniach ich drugich połówek wybiorą się na siłownie. A tu materiał z występu w tv odpowiedz na kolacje 

Śledzcie jego poczynania bo z pewnością warto!

piątek, 24 maja 2013

Spór o mur. Adidas versus uliczni artyści.


Choć pierwszy człon tytułu przypomina komedię Fredry to nie wszystkim jest do śmiechu.
Słynna ściana na Służewcu udekorowana pracami warszawskich graficiarzy została częściowo zamalowana przez  słynny koncern charakteryzujący się trzema paskami. Celem tych poczynań była reklama adidasa, ale czy nie znalazło by się na nią lepszego miejsca? Prace pasjonatów ulicznej sztuki nie zostałyby wówczas stracone bezpowrotnie. Cała sprawa wywołała bunt wśród członków kultury hip- hop. Na szczęście nie wszystko stracone...
Ciężko ocenić ten pomysł za wybitnie udany, z pewnością to czarny PR firmy, ale przecież nie stracą wiele, nawet jeśli klienci z rodzimego kraju się od nich odwrócą. Prowadzą masową sprzedaż na całym świecie, ale pomimo to skaza na ich marce pozostanie. Na pewno w mniemaniu graficiarzy. Nie obarczałbym jednak winom całego wielkiego zakładu, to z pewnością niedopatrzenie firmy PR-owej ,która nie przemyślała tego ruchu do końca. Żadna korporacja nie zrobiłaby tego świadomie, bo to strzał w stopę. Całe szczęście ktoś umiał pokornie przyznać się do błędu, ale o tym za chwilę. Patrząc z innego punktu widzenia problemem jest również  podejście ludzi do malowania po ścianach. O ile wrzuty początkujących adeptów mogą wzbudzać kontrowersję, o tyle malowidła na poziomie tych z służewskich ścian z pewnością mogą się podobać. Zobaczcie, do mnie przemawiają bardziej niż reklama powyżej.
Wobec powyższego nie dziwi poruszenie i walka o mury, w które włożono mnóstwo pracy.
Przejawem stał się antyfanpage Adidasa o pretensjonalnej nazwie Adisuck. Poza postami dotyczącymi działań strona zrzesza i pokazuje filmy o faktycznym stanie służewieckiej budowli. Bojkot wywołał poruszenie w mediach. Do akcji dołączyło się wielu znanych pasjonatów hip- hopu jak Wójek Samo Zło który rozdawał koszulki i wspierał poczynania w Warszawie. Wszystko nasiliło się dzięki Adisuck. Dobrze, że ktoś miał odwagę zrobić ten "fanpage" i mówić o problemie, który i tak istniał. Plusem jest zjednoczenie ludzi i większe możliwości organizacyjne.

adisuck sam zobacz

Ostatecznie po fali listów, Adidas postanowił coś z tym fantem zrobić. Jak donosi tvn 24 Krzysztof Sak- brandmanager Adidas Original przeprasza za akcję i wycofuję się z projektu.czytaj Uznał za niewłaściwie naruszanie przestrzeni sztuki hip- hop ważnej dla niektórych osób. Takie zachowanie cieszy, pozostaje pytanie czy gdyby nie cała awantura, poruszenie i akcje bojkotujące takie kroki również zostałyby podjęte?
Widocznie ktoś zrozumiał, że z tak zawziętymi ludzmi ciężko wygrać, a nawet jeśli to się stanie może to być pyrrusowe zwycięstwo. Warto wyciągnąć z tego wnioski, dobra organizacja ludzi walczących o swoje może wygrać ze światowym koncernem. Jak widać warto było się bić. Aż boję się pomyśleć co byśmy stracili gdyby każdy siedział cicho...


niedziela, 12 maja 2013

Pikej pikuje. Rap- chałtura członka słynnej rodziny Kukulskich.


Pikej- Piotr Kukulski, którego korzeni nie trzeba nikomu przestawiać, postanawia również pójść w muzyczne ślady. Zarówno ojciec jak i siostra odnieśli wielkie sukcesy, nie tylko na rodzimej scenie. Jednak on postawił na zupełnie inny gatunek- rap, jak podkreśla chce pójść własną ścieżką. Jego rodzina postawiła wysoko poprzeczkę, czy więc podoła wyzwaniu? Śpieszę tłumaczyć dlaczego nie.
Jako koneser tego gatunku muzyki, natknąłem się na jego nagrania. Szczerze mówiąc poziom jest tak żałosny, że dał pożywkę hejterom, co widać pod każdym komentarzem jego upublicznień. Jednak hejty dały mu dużo odsłon i fejmu, którego nie brak już przez samo nazwisko. Szykuje się kolejny noł-skill celebryta na miarę meza, srebrne leginsy będą tylko kolejne stadium po wywiadach w telewizjach śniadaniowych. Tak swoją drogą nie zapłacę abonamentu, jak będą puszczać takie pseudo gwiazdki  zamiast artystów. Widząc to co mówi, można sądzić, że nie został obdarzony ani talentem, ani inteligencją. Chwali się autem, domem i spadkiem po ojcu- cóż bardziej próżnego, czy tylko mnie denerwują pyszni i urodzeni w czepku, mający wszystko podane na tacy? W środowisku hip-hopowym określa się takich mianem bananowej kultury, lub po prostu bananami (z racji dużej wartości tych owoców swego czasu, posiadali je tylko zamożni, coś jak dzisiejsze i phony) Jak chcecie stracić ponad 7min obejrzyjcie wywiad:
Pytanie na śniadanie.

Wracając do poziomu utworów to ciężo wróżyć świetlaną przyszłość, technicznie, ustępuje nie jednemu średniemo zawansowanemu amatorowi. Rymy to u niego rzadkość, a jeśli już są to bardzo banalne, teksty to czysty absurd, ich wartość merytoryczna jest wątpliwa, zero ambitnego przekazu, metafor też nie uświadczyłem, podobnie jak trafnych porównań. W oczy rzucają się braki i sylwetka delikatnego chłoptasia z wypchanym portfelem. Ten image przyniesie tylko rozgłos na pudelku, respektu w tym półświadku nie uświadczy, dlaczego? Odpowiedź jest prosta, oczekujemy czegoś innego undergroundowi artyści kilka lat walczą o nagranie płyty w wytwórni i nagrywaniu w tzw mainstreamie. Jak ktoś tak mierny jak pikej mógłby wybić od razu będąc tak słabym? Może wojna raperów czyli produkcja tzw dissu- słowny atak na kogoś sławnego? "Ofiarą" padł Tede, ale ta próba była... Brak mi synonimów słowa kiepski... O może mizerna. Niestety nie dam linka, gdyż jest to dość niecenzuralne i podobnie jak wywiad to strata czasu, ale jeżeli już nalegacie wpiszcie w yt: pikej- wieprz terror. Nazwa jest równie idiotyczna jak cały kawałek. Jak można ubliżać komuś komu wysyłało się swoje nagrania, by się wybić i komuś kto jest o niebo lepszy. Nie dziwi brak odpowiedzi ze strony Tedego, to jak mecz Wysp Owczych z Argentyną, wynik jest z góry przesądzony. A to kąśliwa przeróbka okładki płyty Tedego pt. "Eliminati".


Ale właściwie, o czym tyle mówić, media i tak go kupią, nadaję się na celebrytę, nawet jeśli jego zawód to syn. Tylko po co mu to potrzebne. Pieniądze ma ze słynnego spadku, ma z czego się utrzymać na wysokiej stopie, a i tak niepotrzebnie robi rodzinie czarny PR. O czym chce mówić, o sile miasta?



 Jarosław, nie byłby z niego dumny, chociaż sercem jestem za rapem, chętniej posłucham muzyki skomponowanej przez męża Anny Jantar. Wielki szacunek dla pana Jarka, no cóż syna się nie wybiera. 
Jego twórczość to pretensjonalny kicz, trudno to nazwać muzyką. Równie trudno nazwać Piotrka raperem, jednak może to nie czarna owca w rodzinie. W moim mniemaniu to ktoś zagubiony, żyjący ciągle w cieniu i owładnięty rozgłosem. Mimo wszystko nie kibicuje mu, jest pełno dzieciaków wkładający w to serce i mających krztę talentu i krytycyzmu. Idzie w złą stronę, ale to jego "interes". Na koncie ma haniebne nagranie w radiu proxi, które jest karykaturą, trudnej sztuki spontanicznego rapowania czyli freestylu, film instruktażowy jak tego nie robić:



Pozdrawiam najlepszych na floe. Pis joł

wtorek, 7 maja 2013

Zawiła polityka na facebooku.

Czy postacie polityczne odnajdą się w sferze portali społecznościowych? Czy może są osobami zbyt publicznymi i narażonymi na ataki anty-fanów? A tych w polityce nie brakuję. Czy coś może mu grozić? A w końcu czy da się w ten sposób zjednać wyborców?
Działaczem który chętnie dzieli się szczegółami życia prywatnego na łamach portalu Zuckerberga jest znany jeleniogórzanom Marcin Zawiła- polityk, samorządowiec, poseł w sejmie. W latach 90 był prezydentem Euroregionu Nysa. Da się wyczuć dystans do pełnionej funkcji, gdyż chętnie dzieli się zdjęciami, zarówno związanymi z życiem prywatnym jak i pracą. Osobiście nie widzę przeszkód aby osoba publiczna miałaby nie ujawniać kulis swojego życia osobistego. Na całe szczęście nie ma personalnych ataków na osobę pana Zawiłę. Ci którzy dopuszczają się takich zachowań z pewnością nie cieszą się dużym ilorazem iteligencji, bo kto inteligentny nie widzi bariery życia zawodowego z prywatnym? Kiedy jasno wyznaczamy granicę problem zanika. Wszystko w granicach dobrego smaku. Nie ma nic złego w umieszczaniu prywatnych fotografii, jeśli są cenzuralne. A w tym przypadku mieszczą się w ogólnie przyjętych zasadach, jak na przykład to z gajerem na ramieniu, mam nadzieję, że obgadywany polityk nie będzie czytał bloga z duszą na ramieniu;)
Profil działa na zdecydowaną korzyść, w myśl nowoczesnej polityki- wyborcy ufają bardziej osobom ujawniającym swoją prywatność, czują, że w ten sposób głosują na osoby ich pokroju, które również prowadzą normalne życie. Biorąc to na "chłopski rozum" utożsamiamy się z osobami, które są w podobnej sytuacji. Sytuacja jest o tyle dobra, że prezydent ma kontakt ze społecznością, może dla wielu napisanie prywatnej wiadomości jest mniej krępujące niż telefonowanie. W każdym razie mimo zagrożeń hejterów warto mieć aktywny profil, może to być element kampanii wyborczej. A tymczasem pora na drugie zdjęcie, tym razem rozważny i romantyczny. Pasowałby świetnie na mema.

Co by nie mówić, wiele można wybaczyć, w pełni zgadzam się z orientacją wyborczą( widać, że nie lewak)

Nie ukrywam, że jest dla mnie ewenement, gdyż w tej branży rzadko spotykam ludzi z rada miasta, sejmików itp. Co pewnie radykalnie się zmieni. W Ameryce jest trend na udzielanie w mediach społecznościowych, jednak prym wiodą twitty. Całe szczęście, że nie przyjęło się zakładać się jeszcze fanpagy person z tego półśiwatku. Wyobrażacie sobie wybory na lajki zamiast urn do których przywykliśmy? Bo ja nie. Mam nadzieję, że to nie nastąpi. Choć to byłoby wygodne nawet dla samych polityków, ale niech i oni się czymś zajmą. Może i ja wezme sprawy w swoje ręce bo patrząc na to zdjęcie mam chęć brać się za politykę, nawet jeśli to dziewczę ma inaczej na imię :D

sobota, 4 maja 2013

Wo blox to jeszcze nie wow blog- przemyślenia Wojciecha Orlińskiego



Blog jest raczej z gatunku tych, na które się wchodzi i wychodzi, ale tylko z powodów graficznych. Widoczne są braki oświetlonych miejsc, przez co chętniej zamykamy kartę niż zagłębiamy się w lekturze .  Nie posiadam informacji kto jest odpowiedzialny za design ale powinien brać lekcje gustu albo brać mniej lsd (może był pod wpływem czegoś silniejszego) W każdym razie jak zobaczyłem zielone litery na czarnym tle pomyślałem, że zaraz wyskoczy morfeusz i zaproponuje mi dwie tabletki. Dla niezorientowanych:

Na szczęście tak się nie stało. Jestem w stanie przeboleć wszystko co kuje w oczy na tym blogu włącznie z packmanem i wesołym zdjęciem pod tabliczką Roswell (jakby to miało coś wspólnego z czymkolwiek) na rzecz ciekawych tekstów, a ma kto je pisać! Wojciech Orliński bowiem to autor wielu książek a przede wszystkim wzięty dziennikarz z dużym stażem. Może pochwalić się również przewodniczeniem związku zawodowego agora S.A. Czytając jego biografię jedno przychodzi na myśl- pisanie nie jest mu obce, a nawet pokusić się można o stwierdzenie, że jest bliższe niż kierownica dla Roberta Kubicy.
Podejmuje zwykle tematy polityczne ale i lżejsze dotyczące jego upodobań. Mi osobiście z trudem przychodzi zatracenie w tekstach, może dlatego, że nie podzielam zainteresowań. Widać żyłkę do muzyki i dzielenie się własnymi utworami. Jednak nowości kinowe też są tu omawiane. Warto dodać, iż po wpisaniu w google wo blox pojawiają się propozycje do artykułu o tytule "Autostady". Czytelności i popularność stanowią o silnej pozycji wo bloxa. Duża szala tematów przeważa na korzyść popkultury. Główne kategorie to polityka, pop, plejlista, promocja- inne nic mi nie mówią. Ludzie chętnie angażują się w internetowe życie domeny, co widać w komentarzach. Nierzadko ich ilość sięga 100. Wadą jest brak zdjęć w niektórych postach i infografik, które wzbogaciłyby bloga. Warsztat dziennikarski który ujawnia się w tekstach nie zaciera wszystkich braków.   

 Ogólna ocena dzieła pana Wojciecha to 5/10, wielki potencjał dziennikarski marnuje się za sprawą  słabej oprawy graficznej. Pomimo szczerych chęci po kilkunastu minutach obcowania ze stroną jestem zmuszony ją zamknąć, w końcu zdrowe oczy to priorytet. Kolor liter to dobitny przykład na to, że zielony nie uspokaja, na mnie działa wręcz jak płachta na byka...
P.S Tylko ja widze podobieństwo pana Wojtka do Morfeusza? Może coś jest na rzeczy z tymi tabletkami.

środa, 1 maja 2013

Czego się nie robi dla pieniędzy, o potyczce Ozdoba vs Hardcorowy koksu

Taak, potyczka to właściwe słowo podobnie jak szopka, błazenada, tania sensacja, wiejska szamotanina.
Mowa oczywiście o starciu Roberta Burneiki z Dawidem Ozdobą która odbyłą się 27 kwietnia. Wszyscy którzy oglądali tą galę z pewnością podzielają moje zażenowanie. Bo choć nie można było oczekiwać arcy dobrej walki w wykonaniu kulturysty   ograniczonego przez muskulaturę do tego stopnia, że nie potrafi umyć zębów zwyczajną szczoteczką z striptizerem o połowę lżejszym od oponenta, nie mającym doświadczenia w walkach, to starcie rozczarowało wszystkich. Walka Dawida z Goliatem skończyła się dyskwalifikacją tego skromniej zbudowanego za unikanie walki. Bieganie w kółko to jak się okazuje dobra taktyka tylko na krótką metę, spełnił się najmniej widowiskowy scenariusz. Jeden człowiek zgarnął więcej kartek niż w niejednym meczu ligi mistrzów- bo aż dwie żółte i czerwoną. Publiczność nie kryła nerwów gwiżdząc i krzycząc i trudno im się dziwić w końcu chcieli chleba i igrzysk, dostali mierny cyrk. To dobitny przykład na to, jak komercja zmienia oblicze sportu. Nie dziwi wcale fakt, że konfrontacja tych dwóch panów przyciągnie publikę zarówno w spodku jak i przed tv. Dziwnym zjawiskiem społecznym jest chęć oglądania znanych amatorów a nie mniej znanych profesjonalistów, choć ci również ostatnimi czasy nie narzekają na rozpoznawalność. Można pominąć doświadczenie w ringu, jednak brakło też rzetelnego przygotowania z obu stron. Obydwoje przyznali, że nie trenowali wcale przed walką.Wg mnie to brak szacunku dla odbiorców i skandal. Pewnie najchętnie nie bili by się tylko weszli na ring, podali ręce i zabrali gażę. Cieżko mi się pogodzić z upadkiem zasad i honoru na rzecz interesów i rozgłosu w mediach. Cóż takie rzeczy to nie tylko w Polsce, przykładów możnaby mnożyć, tylko co to zmieni? Ludzie będą nadal pod wrażeniem celebrytów stających w szranki z groźnymi przeciwnikami, tańcu lub innych wyzwaniach gdzie łatwo o kompromitację. Widocznie lubimy widzieć znanych i lubianych w innej konwencji niż ta do której przywykliśmy. Sam hardkorowy koksu zdobył sympatię internautów opowiadając łamanym polskim jak mieć dobre rezultaty na siłowni i słynnymi tekstami o stejkach. Wkońcu kto nie chciałby zobaczyć go w klatce, usiłującego roszarpać rywala. Striptizer to zupełnie inna postać, znany z pudelków i z tego, że jest znany. Portale plotkarskie donoszą, że jest byłym kochankiem Herbuś, ale kogo to obchodzi. Sympatycy mma chcą efektownych nokautów, krwi, wyrównanej walki a nie metrosexualnego przystojniaka który chce się wypromować, z czym do ludzi? Mam tylko nadzieję, że w tym sporcie nie będzie więcej tandetnych "ozdób" a ludzi przyciągnie poziom, nie sensacja.